Na czym polega problem z tankowniem jachtu?
Przy tankowaniu samochodu rzecz wygląda dość prosto: podjeżdżamy, czekamy, aż zwolni się dystrybutor, tankujemy, idziemy zapłacić – i to by było na tyle. Tankowanie łodzi to jednak pewne wyzwanie.
Przede wszystkim, na wodzie nie ma możliwości ustawienia się w kolejce. Sytuacji wcale nie poprawia fakt, że pragnący napełnić zbiorniki żeglarze podpływają do stacji rozmaitymi jednostkami; niektórzy mają lepszą sterowność, inni gorszą. Na dodatek łodzie są różnych rozmiarów, a obsługujące je załogi nie zawsze są sprawne, doświadczone i idealnie zgrane. Coś takiego po prostu musi prowadzić do konfliktów i nieporozumień, nawet przy maksimum dobrych chęci – a wiemy z doświadczenia, że intencje tych, co „niechcący” wepchali się w kolejkę, nie zawsze są krystalicznie czyste.
Drugi problem polega na tym, że na początku czarteru teoretycznie odbieracie łódź z pełnym bakiem. Teoretycznie – bo trzeba tu polegać na uczciwości poprzedniej załogi. Nasze doświadczenie pokazuje, że zdarza się, iż wskaźniki pokazują max, mimo że wcale tak nie jest. Powody takiego stanu rzeczy mogą być dwa. Niekiedy wskaźnik ma pewną bezwładność i pokazuje maksimum ze wcześnie, a tankujący wlał tylko tyle paliwa, by osiągnąć ten pułap i ani kropelki więcej. Czasami wskaźnik jest też po prostu zepsuty.
Jak zatem można wybrnąć z tej sytuacji? Poniżej prezentujemy kilka patentów, jakie opracowaliśmy po licznych tankowaniach w Chorwacji, Grecji i innych popularnych wśród żeglarzy krajach.
Sposób 1 – wybierzcie odpowiedni czas tankowania
Jak wiadomo, czartery zwykle zaczynają się i kończą w soboty. Oznacza to, że tuż przed weekendem wszystkie załogi muszą uzupełnić zapasy paliwa, by zgodnie z umową oddać łódź z pełnym bakiem. Jeśli więc chcecie uniknąć tłoku oraz nieporozumień, pod żadnym pozorem nie wybierajcie się na stację benzynową w piątek po południu ani w sobotę rano.
Kiedy zatem należy zatankować? Nasze doświadczenie pokazuje, że optymalnym terminem jest czwartek wieczorem, piątek rano, w ostateczności sobota o świcie. Ta ostatnia opcja jest jednak najbardziej wymagająca, a przy tym ryzykowna: po pierwsze, wymaga zerwania się z koi znacznie wcześniej, niż byście sobie tego życzyli, a po drugie, może się okazać, że przypłyniecie na stację pierwsi i tłoku rzeczywiście nie będzie, ale obsługi – również.
Sposób 2 – tankujcie „przy okazji”
Stacje paliw czynne są codziennie (chociaż zdarzają się wyjątki). Jest zatem bardzo prawdopodobne, że podczas rejsu przynajmniej raz będziecie mijać miejsce, gdzie taka stacja się znajduje, jest otwarta i w dodatku pusta. Potraktujcie to, jak znak i nawet jeśli macie jeszcze duży zapas w zbiorniku, uzupełnijcie go pod korek. Jeśli będziecie mieć szczęście i będzie fajnie wiało, może się okazać, że powtórne tankowanie będzie już niepotrzebne. A w ostateczności będzie trzeba wziąć w rękę kanister i przespacerować się na stację piechotą, zamiast wykonywać skomplikowane manewry na wodzie, w dużym stresie, pośpiechu i tłumie innych jednostek.
Sposób 3 – dogadajcie się z armatorem
Jest to najgorsza z metod i dlatego powinna być traktowana raczej jako plan awaryjny. Jeśli z jakiegoś powodu (koszmarna pogoda, nieprzewidziane wypadki podczas rejsu itp.) nie zdołacie uzupełnić zapasów paliwa do momentu zakończenia czarteru, zawsze możecie porozmawiać z armatorem.
Istnieje spora szansa, że uda Wam się wynegocjować zdanie łodzi z pustym bakiem w zamian za rozliczenie w gotówce. I owszem, armator nie musi się na to zgodzić – a jeśli się zgodzi, nie musi liczyć ceny paliwa po korzystnym dla Was kursie. Co więcej, w takiej sytuacji nie macie też żadnej kontroli nad tym, ile faktycznie zatankował. Armator musi też zaangażować do tego swoich ludzi, którzy raczej nie pofatygują się za darmo.
Jeśli jednak macie przysłowiowy nóż na gardle, bo za chwilę musicie pędzić na lotnisko albo śpieszycie się z innego powodu - jest to jakieś rozwiązanie. Z pewnością nietanie, ale warte zapamiętania.
Sposób 4 – sprawdźcie ilość paliwa na początku rejsu
Ta metoda odnosi się do drugiego z wymienionych na wstępie problemów, czyli do jachtu teoretycznie zatankowanego pod korek, a w praktyce - niekoniecznie. Najlepszym sposobem, by nie dać się oszukać w ten sposób, jest zatankowanie jachtu na początku rejsu, zanim jeszcze gdziekolwiek popłyniecie.
Koniecznie weźcie paragon i zachowajcie go aż do momentu zdania łodzi. Jeśli podczas takiego tankowania okaże się, że do zbiorników zmieściło się 3-4 l paliwa, jest jeszcze dobrze, ale jeśli było to 20 litrów, to już jest konkretna kwota – i nie ma powodu, byście mieli za to płacić. Mając paragon z ilością litrów i datą, możecie łatwo udowodnić armatorowi, jak „pełny” bak otrzymaliście. W przeciwnym wypadku pozostaje słowo przeciwko słowu i ciężko jest dochodzić swoich praw.
Jak widzicie, jest parę sposobów na to, by zatankować jacht bez zbędnych nerwów i nie stać się przysłowiowym „dawcą kapitału”. Mamy nadzieję, że dzięki naszym poradom przeprowadzicie całą procedurę sprawnie i szybko – a podczas następnego czarteru jachtu w Chorwacji będziecie już mogli oprzeć się na własnych doświadczeniach.